Komuna//Warszawa
Terry Pratchett. Nauki społeczne – współczesna opera kameralna
produkcja: Komuna// Warszawa, współpraca: Olga Mysłowska (sopran), Irad Mazliah (taniec)
premiera: 16 lutego 2014

 

Anna Bajek
Jak to działa i dokąd zmierza?

 

Projekt Terry Pratchett. Nauki społeczne inauguruje nowy cykl Komuny//Warszawa, realizowany w 2014 roku pod hasłem „Przyszłość Europy”. Według zapowiedzi, w przyszłym roku ma być prezentowana druga część cyklu, „Przyszłość ciała”, zaś z 2016 roku ostatnia część – „Realne utopie”. Całość została umieszczona w obrębie refleksji nad przyszłością, rolą i sposobem funkcjonowania przyszłego społeczeństwa. Inspiracją do próby postawienia diagnozy wynikłej z badania zależności między jednostką a strukturami społecznymi, Europą a światem, staje się twórczość Terry’ego Pratchetta (cykl Świat Dysku), w której autor, sprawnie wykorzystując konwencję fantasy, opisuje w krzywym zwierciadle uniwersalne państwo i rządzące nim mechanizmy.

 

Otwarta przestrzeń hali ograniczona jest jedynie zwisającymi pionowo z sufitu, żółtymi jarzeniówkami. Filary dzielą salę na trzy pola – w środkowej części prezentowane są pojedyncze epizody, krótkie scenki, połączone jedynie wspólną myślą, a nie ciągłą fabułą, których odtwórcami są izraelski tancerz i choreograf Irad Mazliah oraz aktor zespołu Komuny//Warszawa, obaj ubrani w obcisłe kombinezony. Do przekazywania sensów wykorzystują własne ciała, tworząc układy gimnastyczne nawiązujące do sztuk walki. Artyści są częścią struktur prezentowanych na scenie, sami natomiast pozostają bezosobowi. Narrację towarzyszącą ich działaniom, której punktem wyjścia są cytaty, parafrazy, myśli zaczerpnięte z książki Straż! Straż! Terry’ego Prachetta, tworzy sopranowy śpiew kobiety (Olga Mysłowska – śpiewaczka, wokalistka związana ze sceną alternatywną) oraz teksty wypowiadane przez ubrane na czarno osoby o nieokreślonej tożsamości, siedzące po prawej stronie sceny, przed statywami z kamerami (ich twarze pojawiają się czasami na okrągłych, ruchomych pulpitach, współtworzących niejako przestrzeń – to tło dla wyświetlanych obrazów, nawiązujących do działań tancerzy, ale zarazem element scenografii, służący jako zastawki). Kobieta wyśpiewuje tekst postawionym operowo głosem, dzieląc zdania i słowa na części, powtarzając niektóre fragmenty. Moduluje je i wykonuje jak arię operową. Sprawia wrażenie postaci z innego świata, jej śpiew wprowadza podniosłą atmosferę. Symultanicznie tekst wyświetla się również na wąskim pasku pod sufitem, nie jest on jednak idealnym odwzorowaniem scenariusza. Pojedyncze zdania, słowa z dystansem i bez emocji wypowiadane przez parę, są nagrywane i samplowane przez siedzącego po lewej stronie mężczyznę, po czym odtwarzane ze zmienną częstotliwością. Podobnie przetwarzane i zniekształcane są również aranżowane dźwięki – te wszystkie elementy składają się na rozbudowaną warstwę akustyczną przedstawienia.

 

W pierwszej scenie kobieta odśpiewuje zdanie: „Co widzi słońce, które wznosi się nad ziemią, nad światem?”. Kolejne sceny są próbami udzielenia (często abstrakcyjnych) odpowiedzi na to pytanie, można je jednak podzielić według paru motywów przewodnich. Już w drugiej odsłonie mężczyźni przesuwają się po ziemi – w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara, następnie kredą oznaczają krawędź nakreślonego w ten sposób okręgu, a krzyżykami rysowanymi w tym polu wyszczególniają „państwo, miasto, dzielnicę, ulicę, człowieka”. Za pomocą tych syntetycznych znaków przedstawiają ziemię, czyli miejsce akcji następnych epizodów, oraz obszar i przedmioty rozważań poruszanych w przedstawieniu.
Koło, będące zarówno symbolem zapętlenia, mechanicznej powtarzalności, jak i harmonii, powraca w wielu momentach spektaklu. Odtwórcy wszystkich epizodów starają się jednak osiągnąć stan balansu. W kolejnym obrazie mężczyźni, stojąc naprzeciw siebie, opierają cienkie patyki o różne części swoich ciał, tworząc nieregularną, precyzyjną strukturę; niszczą ją zaledwie w chwilę po jej wykonaniu – odsuwają się od siebie, a misterny układ zostaje zburzony. W jednej z końcowych scen śpiewaczka, stojąc przodem do publiczności, zarysowuje w powietrzu kierunki: prawo/lewo, góra/dół, „lewo-góra”/„prawo-dół”, i po parokrotnym odtworzeniu tego schematu wypowiada słowo „równowaga”. Kolejna odsłona składa się z prezentacji stanu równowagi – kobieta wprawia w ruch wszystkie jarzeniówki okalające scenę, które zaczynają się miarowo kołysać. Mężczyźni natomiast krążą dookoła liny, na końcu której zawieszona jest rura – opierając się miarowo o jej przeciwległe krańce na zmianę wznoszą się i opadają na podłogę (na zasadzie działania huśtawki równoważnej). Próbują zachować stan ciągłego, harmonijnego ruchu. W następnej scenie przy pomocy ciał ilustrowana jest symetria, szybko jednak burzona w niedosłownych, spowolnionych układach walki.

 

Innym powtarzalnym motywem jest ta właśnie walka, spór, widoczny między innymi w scenie, gdy mężczyźni siedzą naprzeciwko siebie na ziemi, przed rozstawionymi talerzami – jeden z nich odwraca je do góry dnem, drugi z powrotem je ustawia. Ich działaniom towarzyszą powtarzane kilkakrotnie zdania: „Kto wygra? Ja wygram”. Epizod kończy się gwałtownym wprawieniem ustawianych brzegiem do podłogi talerzy w ruch wirowy – mężczyźni krzyczą coraz głośniej, by przebić się przez powstający hałas – indywidualna potrzeba zwycięstwa jest ich jedynym celem.

 

Wejście człowieka w zastany porządek świata prowadzi do nieuchronnej katastrofy. Wątek ten pojawia się kilkakrotnie w tekście. W jednej ze scen, kobieta trzymając w rękach cienką linkę, śpiewa: „Wciąż na skraju katastrofy. Powoli toczy się bardzo cienki krąg, po bardzo cienkiej linie”. Źródłem katastrofy   jest sam proces rozwoju ludzkości, oparty często na przypadku (w myśl tezy, że ludzie nie zeszli z drzew, tylko ułamała się gałąź, na której siedzieli). Widoczne jest dążenie do zbudowania bezpiecznego społeczeństwa, którego podstawą ma być „Straż Nocna” (zaczerpnięta z książki, tamtejsza policja) i podatki. Do czego jednak to prowadzi, skoro „ludzie raczej są źli”, a uczą się czytać tylko, by rozumieć instrukcje obsługi i treści broszur, reklamujących wyjazdy na wakacje. Zamiast się rozwijać, chodzą od punktu „A” do punktu „B”, co ilustruje przedostatnia scena: mężczyźni stają przed pulpitami, na których wyświetlone są tarcze z symetrycznie umieszczonymi punktami A, B, C i D, przypominające zegary. Mężczyźni zharmonizowanym ruchem wskazują po kolei wszystkie punkty, cały czas kontynuując wyliczanie „od punktu A do punktu B, od punktu B do punktu C, od punktu C do punktu D…”, nawet gdy pulpity zostaną odsunięte na bok – lekcja została dobrze przyswojona. Znamienna jest również scena, w której mężczyźni krążą wokół śpiewaczki, zasłaniając sobie oczy dłońmi  – nie chcą lub nie mogą dostrzegać tego, co dzieje się poza zakreślonym schematem. Śpiewaczka komentuje: „Czy tam ktoś jest w ciemności? Mówią w dziwnym języku”.

 

Choć ludzie nie zadają sobie pytań o nauki społeczne, a świat idealny nigdy nie będzie istniał, to katastrofa nie nadchodzi, bo „spada się czasem głową w górę, czasem głową w dół” – w tej konstatacji twórcy projektu odnajdują równowagę, a w pesymizmie pojawia się nutka optymizmu. Zawsze może być gorzej, nawet jeśli lepiej nie będzie – chwiejna równowaga stymuluje funkcjonowanie świata, a jak słyszymy w wieńczącym przedstawienie śpiewie: „Nieunikniony rozpad nie następuje, ponieważ od zasad są wyjątki”. Jednak na pasku pod sufitem wyświetlane jest hasło: „(nie wiadomo)” – trwanie niestałych struktur społecznych to raczej magiczny cud, a nie następstwo świadomie zaplanowanego porządku świata.

p i k s e l