Teatr Nowy w Krakowie
Follow me
reżyseria: Radek Rychcik, tekst: Tomasz Kireńczuk, scenografia i kostiumy: Anna Maria Karczmarska, muzyka: Michał Lis i Piotr Lis, premiera: 16 października 2013


Izabela Zawadzka
Moja/Twoja historia


Na scenie znajduje się tylko kilka elementów: z przodu, po prawej stronie sceny rura do tańca, a w rogu stos świecidełek. Po zgaszeniu świateł na widowni, na ekranie, który zajmuje całą tylnią ścianę, zostaje wyświetlony wprowadzający tekst. Jest to krótkie streszczenie polskiej historii po 1981 roku, widziane z perspektywy kilku osób, które łączy jedynie doświadczenie stanu wojennego. Wszystkie te postaci są realne, mają rzeczywiste pierwowzory, choć ich nazwiska nie mówią nam wiele. Józef Schiller to zastępca komendanta wojewódzkiego Milicji Obywatelskiej ds. Służby Bezpieczeństwa w Nowym Sączu. Mieczysław Grudziński był internowanym opozycjonistą i działaczem KOR-u. Po opuszczeniu więzienia wyemigrował do Paryża, gdzie urodziła się jego córka – Ada Grudziński. Kiedy Schiller umarł w 1999 roku, ona miała trzynaście lat. Już wstęp daje widzom sygnał, że nie poznamy jednej historii. Nie ma czegoś takiego, jak wspólna przeszłość. Jest historia indywidualna, oglądana z konkretnej perspektywy. Follow me Radka Rychcika to próba rozliczenia się z przeszłością i kreowania własnej teraźniejszości.
Na początku nie wiemy, kim są dwie osoby na scenie. Mężczyzna porusza się na wózku inwalidzkim. Jest ubrany w elegancki garnitur. Kobieta ma na sobie jedynie bieliznę, staje koło rury i zaczyna tańczyć. Dopiero po pewnym czasie widzowie mogą zorientować się, kim oni są: to Schiller (Krzysztof Zarzecki) i Ada Grudziński (w tej roli Ada Grudziński). W realnym życiu nigdy się nie spotkali. Dlaczego Rychcik stawia ich na jednej scenie? Spektakl jest pełen niejasności i niedomówień; powstające między bohaterami napięcia nie są łatwe do uchwycenia i zdefiniowania. Pewne jest, że widzowie są świadkami konfliktu, starcia dwóch antagonistycznych postaci, dążących do przejęcia kontroli nad przeciwnikiem i upokorzenia go.
Schiller jest niepełnosprawnym, starszym mężczyzną przykutym do wózka inwalidzkiego. Przez większość spektaklu to on prowadzi narrację. Przedstawienie można podzielić na cztery wyraźne sekwencje, z czego w trzech głos zabiera tylko Schiller. Najpierw wyrzuca z siebie ciąg niepowiązanych słów, w których temat seksu i pożądania przeplata się z obrazami dzieciństwa (pomarańcze, guma balonowa), budując perwersyjną atmosferę. Patrząc na półnagą Grudziński, Schiller namawia ją, żeby usiadła mu na kolanach. Trudno orzec, czy mówi do niej jak do dziewczyny, która mogłaby być jego córką, czy też jak do striptizerki. Prostytucja, uwodzenie, władza – to są najczęściej powtarzane przez Schillera słowa. Przedstawia się widowni jako uwodziciel i pracownik Służb Bezpieczeństwa. Zaraz potem zaczyna przesłuchanie dziewczyny. Pyta o narodowość, członkostwo w Komunistycznym Związku Młodzieży Polskiej przed 1939 (chociaż oczywiste jest, że nie było jej jeszcze wtedy na świecie), wyznanie, rodzinę, o znajomość nazwisk Mordechaja Gertela, Chaima Hirszmana, Jana Tomasza Grossa, o to, dlaczego jej ojciec jest małomówny, a także o jej życie seksualne. Z jednej strony atakuje Grudziński pytaniami, z drugiej – stara się ją uwieść, zahipnotyzować. Z materiałów o spektaklu przygotowanych przez Teatr Nowy dowiadujemy się, że Schiller był jednym z najlepszych pracowników Służb Bezpieczeństwa. Wypracował szczególną metodę pracy z Tajnymi Współpracownikami. Zbliżał się do nich, nawiązywał bardzo bliskie relacje, uniezależniał ich od siebie. Na scenie to samo próbuje zrobić z Grudziński. Siłą Schillera jest umiejętność perswazji. W jego stanie zdrowia – to jedyny sposób na zbliżenie się do dziewczyny i przejęcie nad nią kontroli.
Ada Grudziński to przeciwieństwo Schillera. Jest młoda, atrakcyjna i w pełni sił fizycznych. Tańczy, cały czas kokieteryjnie kręcąc się wokół ustawionej na scenie rury. Czasem nawiązuje kontakt wzrokowy z pułkownikiem, częściej jednak patrzy na publiczność. Nie przedstawia się widowni, nie odkrywa swojej tożsamości, chociaż można domyślić się, kim jest – to jedyna kobieta, której nazwisko pojawiło się w wyświetlanym na ekranie wstępie. Nic nie mówi aż do ostatniej sceny. Nie odpowiada na pytania i zaczepki Schillera. Nie chce wejść z nim w grę, a przynajmniej nie na narzuconych przez niego zasadach. Uosabia wszystko to, co Schiller pragnąłby mieć, a o czym wspomina w pierwszej części swojego monologu. Jest piękna, dziecięca i jednocześnie zmysłowa. Wydaje się, że jej niechęć wobec pułkownika wynika z doświadczeń rodzinnych. W końcu jej ojciec był opozycjonistą, walczył z systemem, wyemigrował. Rychcik rezygnuje jednak ze znaku równości między historią rodzinną a indywidualną.
Akcja toczy się na tle wyświetlanych na ekranie w głębi sceny filmów z najnowszej historii Polski. Są to przede wszystkim sceny z lat osiemdziesiątych. Uśmiechnięte dzieci, wizyta papieża-Polaka, oddziały ZOMO, czołgi wyjeżdżające na ulicę. Odległe od siebie obrazy mają wspólny mianownik – ten sam, który łączy bohaterów – stan wojenny. Jest to rzeczywistość, w której żył i pracował Schiller, świat, który współtworzył. Dla pokolenia Grudziński te sceny składają się na bardzo stereotypowy obraz początku lat osiemdziesiątych. Pokazane na ekranie wydarzenia z przeszłości stają się realnym elementem spektaklu, jego kolejnym bohaterem. Jest to szczególnie wyraźne we fragmentach, w których działania aktorów i postaci na projekcji tworzą wspólną partyturę, złożoną z tych samych lub podobnych gestów. Na przykład w pewnym momencie Grudziński naśladuje tańcem ruch maszerujących na ekranie żołnierzy. Przechyla się w tył na rurze, podnosi w górę jedną nogę i zgina ją w rytm marszu mężczyzn na projekcji. Tak, jakby film był postacią, partnerem, wobec którego grają aktorzy.
Grudziński i Schiller nie dochodzą do żadnego konsensusu. Jemu nie udaje się wydobyć od niej żadnych informacji. Nie może jej uwieść i nie zostaje przez nią uwiedziony. Chociaż dzieli ich zaledwie kilka kroków, dotykają się tylko w jednym momencie, gdy Schiller agresywnie chwyta Grudziński za włosy. Dziewczyna śmieje się wtedy, wiedząc, że to tylko próba sił, w której to ona ma przewagę. Tańcząc na rurze na scenie Teatru Nowego, dziewczyna deklaruje, że jest artystką, francuską Żydówką polskiego pochodzenia. W jedynym monologu, na samym końcu spektaklu, bierze statyw z mikrofonem i stawia go na środku sceny, naprzeciw publiczności. Zwraca się bezpośrednio do widzów. Najpierw opowiada historię potrąconego przez samochód jelenia. Kiedy w środku nocy, jadąc samochodem, spotkała na drodze ranne zwierzę, któremu nie mogła pomóc, poczuła się bezsilna. Pierwszy raz w życiu. Potem, wciąż patrząc na widzów, pyta: „Jesteś zdziwiony, że potrafię mówić?” i zaczyna odpowiadać na pytania, które usłyszała w czasie przesłuchania. Tak, zna Jana Tomasza Grossa, słyszała o Chaimie Hirszmanie, Mordechaj Gertel to jej dziadek. Wie, dlaczego jej ojciec jest małomówny, lecz to nie jest jej historia. Ada Grudziński przekonuje nas, że to, co działo się z tymi ludźmi, jakie stosunki łączyły ich z Józefem Schillerem, nie ma żadnego wpływu na jej życie. Grudziński odcina się od przeszłości. Jej stopy są pomalowane na niebiesko. Trochę tak, jakby umarła, ale tylko od dołu, od korzeni. Jakby zabiła historię swojej rodziny, nie chciała do niej wracać ani się na nią oglądać. Tworzy własną tożsamość tu i teraz, bez patrzenia wstecz.
Rychcik urywa spektakl. Widz poznaje tylko mały wycinek historii, punkt, od którego wszystko mogłoby się dopiero zacząć. W monologu Zarzeckiego poznaliśmy Schillera, który mówi o sobie wprost, bez ogródek. Opowiada o swoich słabościach, chorobie i bólu. Wiemy, że chce przejąć kontrolę nad Grudziński, choć nie bardzo wiadomo, po co. O Grudziński wiemy dużo mniej. Dlaczego tańczy na rurze? Co oznacza dla niej bycie artystką? Uwodzenie publiczności? Byłby to na pewno pewien punkt wspólny między jej pracą a metodami przesłuchań Schillera. Oboje uwodzą, żeby zyskać aprobatę i kontrolę.
Follow me jest pełne niedopowiedzeń i zawieszeń akcji. W trakcie spektaklu trudno nadążyć za przebiegiem zdarzeń, znaleźć logiczny ciąg opowieści. Widzowie czekają na rozwój akcji, która zostaje gwałtownie urwana w chwili, kiedy dopiero zaczyna nabierać rozpędu i kształtu. Można jednak zauważyć, że całość prowadzi do wyraźnej konkluzji o braku jednej, wspólnej przeszłości. Postrzeganie historii jest zindywidualizowane i nie wpływa bezpośrednio na teraźniejszość. Tego w każdym razie chcieliby bohaterowie spektaklu…

p i k s e l