Ogród Elzy (Ilsa`s Garden)
reżyseria: Anna Peschke, dramaturgia: Jan Deck, reżyseria światła: Uwe Lehr, Muzyka: Christoph Wirth, Kostiumy: Rudi Scharff
premiera: 22 czerwca 2012
Pokaz na 3. Międzynarodowym Festiwalu Teatru Formy Materia Prima w Krakowie: 21 lutego 2014

 

Beata Kustra
„W wielkich skrzyniach kłębią się suche włosy uduszonych”

 

Elza (Anna Peschke) spokojnie, z uśmiechem na twarzy spaceruje po scenie i patrzy, jak publiczność zajmuje swoje miejsca. Scena wypełniona jest sporą ilością rekwizytów wyznaczających trzy przestrzenie gry. W pierwszej z nich będącej gabinetem/pracownią Elzy, na środku stoi duży fotel z rozdartym obiciem; z lewej strony znajduje się stół, na którym leży mundur SS, bykowiec oraz porcelanowa figurka owczarka alzackiego (rasa kojarzona z esesmańskim psem); z przodu ustawiony jest mały taboret ze starym radiem oraz cztery przeźroczyste flakony, przypominające słoje apteczne; z tyłu po prawej stronie znajduje się długi, wysoki podest, na którym ustawionych jest dziesięć zdeformowanych głów manekinów. Drugim miejscem jest zrobiona z drabiny wieża strażnicza, zaaranżowana z tyłu sceny. Trzecią przestrzeń stanowi scena kabaretowa, na której znajduje się fortepian wykorzystywany w czasie spektaklu podczas wykonywanych przez Elzę piosenek, z filmu Błękitny anioł.

 

Występują dwie osoby: tytułowa bohaterka oraz muzyk. Elza jest oficerem SS oraz obozowym lekarzem – zajmuje się przygotowaniem włosów więźniów do sprzedaży. Jej pacjentami są kobiety ukazane na scenie za pomocą manekinów. Aktorka ubrana w biały kitel wybiera swoją ofiarę, z początku delikatnie głaszcze jej głowę, jakby chciała ją uspokoić przed nagłym, energicznym zerwaniem włosów. Traktuje swoje ofiary jak zwierzęta, zresztą manekiny nie przypominają kobiet, są zdeformowane: mają rogi, nienaturalnie wyglądające oczy, włosy wyrastają im z całej twarzy. Jedyne, co zostało im z kobiecego (i ludzkiego) wyglądu, to właśnie włosy, których Elza bez skrupułów je pozbawia.

 

Z namaszczeniem obchodzi się natomiast z samymi włosami: subtelnie trzyma je w  dłoniach, uważnie i powoli splata warkocze. Jej gabinet wypełniony jest warkoczami – znajdują się w dużym wiklinowym koszu, leżą równo poukładane na polowym łóżku przykryte białym prześcieradłem. Elza robi z włosów również obicie fotela i poduszkę, którą zabiera ze sobą na wieżę strażniczą.

 

Oprócz śpiewanych przez aktorkę piosenek, ze sceny nie padają żadne słowa. Przenikliwą ciszę przerywają co jakiś czas dźwięki nadjeżdżającego pociągu, wydawane po niemiecku komendy bądź przeraźliwe, krótkie krzyki. Wszystkie te odgłosy są przytłumione – jakby wyciszały je ściany gabinetu lekarki. Elza, pochłonięta swoją pracą zdaje się ich nie słyszeć. Choć sprawia wrażenie osoby pozbawionej uczuć (nie zwraca uwagi na cierpienie swoich ofiar), to wszystkie śpiewane przez nią utwory dotyczą miłości. Kwestia kobiecości Elzy jest ważnym ale też bardzo niejednoznacznie przeprowadzonym tematem spektaklu. Jej zachowanie przed pilnowaniem więźniów przypominają raczej przygotowania do randki niż do (takiej!) pracy. Szczególnie ważnym elementem jest ściskany za pomocą elastycznych sznurków gorset – będący zarówno symbolem kobiecości, jak samoograniczenia i cierpienia (które, notabene, sprawiają Elzie przyjemność: w seksownej pozie, utrzymywana przez mocne i naprężone sznury, stoi pochylona do przodu i z uśmiechem patrzy na widownię).

 

Inspiracją spektaklu był z pewnością film Elza – Wilczyca z SS nakręcony w latach siedemdziesiątych XX wieku przez Amerykanina Dona Edmondsa. Tytułowa bohaterka jest komendantką hitlerowskiego obozu koncentracyjnego, w którym przeprowadza się eksperymenty na ludziach. Dodatkowo kobieta prowadzi własne badania, które mają na celu odnalezienie idealnego mężczyzny. Sypia z więźniami i kastruje tych, którzy nie byli w stanie jej zaspokoić. Teatralna Elza ma wiele cech filmowej protagonistki: uwielbia znęcać się nad ofiarami i zadawać im ból - takie wrażenie powstaje na przykład w scenie, w której stoi na wieży strażniczej i energicznie, z uśmiechem na twarzy, wymachuje bykowcem. Jednak motywy zaczerpnięte z filmu uległy znacznemu osłabieniu: wątek poszukiwania doskonałego kochanka ulega liryzacji, wybrzmiewa bowiem jedynie w piosenkach mówiących o potrzebie bycia szczęśliwą. Radość, jak śpiewa w innym utworze, da jej prawdziwy mężczyzna, który będzie umiał ją zrozumieć. Elza – Wilczyca z SS, jeden z pierwszych filmów, który ukazywał funkcjonariuszkę SS, skupiał się przede wszystkim na sadomasochistycznych fantazjach bohaterki - natomiast w Ogrodzie Elzy najmocniej wypunktowany jest wątek perwersyjnej przyjemności, którą bohaterka czerpie z kontaktu z włosami oraz znęcania się nad swymi ofiarami.

 

W finale spektaklu bohaterka rozpuszcza swoje włosy i wplata w nie włosy ofiar. Następnie powolnymi ruchami ściąga z siebie mundur i zostaje w białym podkoszulku oraz czarnych, krótkich spodenkach. Światło, które przez cały czas spektaklu jest przygaszone i słabo oświetla całą przestrzeń sceniczną, pada teraz na jedno miejsce z tyłu sceny, w strumieniu którego ustawia się aktorka. Stojąc nieruchomo, patrzy w kierunku publiczności. Coraz trudniej jest jej złapać powietrze, oddycha głośno, otwierając przy tym szeroko usta. W końcu upada na ziemię i umiera – jak jej zagazowane ofiary. Choć ten finał można rozumieć na wiele sposobów, nie wydaje się on samobójstwem spowodowanym wyrzutami sumienia. To raczej kulminacja perwersyjnych fantazji Elzy, która traktuje włosy ofiar niczym pobudzający ją seksualnie fetysz... Bardziej prawdopodobne wydaje się, że kontakt przestał jej wystarczać, a ostateczne zaspokojenie mogła przynieść już tylko pełna identyfikacja z ofiarami.

 

Anna Peschke w Ogrodzie Elzy stawia pytanie: dlaczego faszyzm był pociągający i atrakcyjny dla ludzi. Surowe rysy twarzy Elzy, obozowe odgłosy oraz półmrok panujący na scenie sprawiają, że zaangażowany i podążający za wszystkimi czynnościami bohaterki widz czuje się zdruzgotany. Kiedy na scenie pojawia się tort w kształcie swastyki, którym Anna Peschke ze swoim pomocnikiem częstuje publiczność, widz zostaje postawiony w bardzo dwuznacznej sytuacji. Wtedy też może dokonać rewizji własnej roli w spektaklu. Elza wielokrotnie patrzyła z uśmiechem na widzów sugerując, że jako bierni obserwatorzy, stają się równocześnie współwinnymi jej zbrodni. Kiedy zdają sobie z tego sprawę, jedynym gestem oburzenia na świat wykreowany na scenie, który mogą wykonać, jest odmowa zjedzenia tortu... Ogród Elzy to przedstawienie naładowane różnymi symbolami i znakami, które każdy może odczytać na własny sposób, a śmierć bohaterki prawdopodobnie odbierana jest niejednoznacznie. Gdyby aktorka zrezygnowała z nachalnych działań w kierunku publiczności, przeżycia widzów mogłyby być głębsze, a poczucie szoku zostałoby na dłużej.

p i k s e l