Teatr Łaźnia Nowa w Krakowie
Stanisław Ignacy Witkiewicz
Maciej Korbowa i Bellatrix
reżyseria: Krystian Lupa, asystent reżysera: Tomasz Węgorzewski, kostiumy: Piotr Skiba
premiera: 28 kwietnia 2015

 

Beata Kustra
Czarna dziura Lupy

 

Czerwona, metalowa klatka oddziela widownię od sceny. Publiczność, zajmując swoje miejsca, słyszy głosy wydobywające się zza czarnej kurtyny. Kiedy w końcu scena zostaje odsłonięta, nie wiadomo, czy patrzymy na zniszczony pokój, czy na squat. Po lewej stronie znajdują się porozmieszczane bez żadnego ładu meble: krzesła oparte o duży, okrągły stół, za nim  – dwa przewrócone łóżka. Obok nich, na podłodze, leżą konsole DJ-skie. W głębi sceny stoi obiekt, przypominający obiektyw starego aparatu fotograficznego. Po prawej stronie ustawiony jest drugi stół z kilkoma butelkami wódki oraz różnymi przekąskami. Pomiędzy tymi przedmiotami znajdują się aktorzy. Postacie różnią się wyglądem, ubiorem, sposobem poruszania się – jakby każda z nich pochodziła z innej dekady. Stroje aktorów, w przeciwieństwie do kolorowych obić krzeseł oraz łóżek, utrzymane są w stonowanych barwach – z przewagą szarości i czerni. Tylną fasadę sceny stanowi duży ekran, na którym wyświetlany jest obraz z kamery obsługiwanej przez jednego z aktorów (Radosław Krzyżowski) bądź, w drugiej części spektaklu, przez operatora, który z perspektywy publiczności filmuje zdarzenia na scenie. Czasami na ekranie pokazuje się także komputerowy obraz rozpadającej się ściany. W czasie jednej z przerw, widzowie mogą obejrzeć krótki film przedstawiający refleksje aktorów na temat podróży. Projektor podzielony został na trzy części, na których równolegle wyświetlane są trzy nagrania. Aktorzy znajdują się w słabo oświetlonych miejscach (piwnica bądź las) i zdaje się, że sami rejestrują swoje filmy. Trudno jest jednak wychwycić sens ich wypowiedzi, ponieważ zostają wyemitowane symultaniczne.

 

Maciej Korbowa i Bellatrix to rekonstrukcja dyplomowego spektaklu Lupy z 1993 roku. Przedstawienie podzielone jest na trzy części. Dwie pierwsze składają się na Materię pierwotną reżyserowaną przez Krystiana Lupę, za trzecią część – Materię mityczną – odpowiedzialny był Tomasz Węgorzewski. Bohaterowie spektaklu to grupa kilku rozczarowanych światem oraz własną twórczością artystów, która spotyka się pod wodzą mistrza Macieja Korbowy (Paweł Dyląg) i próbuje dokonać rewizji swego dotychczasowego życia. Nie wiadomo, czy członkowie tego, jak się zdaje, tajnego kręgu poddawani są przez aktora grającego Korbowę seansom hipnotycznym, czy znajdują się w stanie ciągłego upojenia alkoholowego i narkotycznego. Raz wydają się pobudzeni, mówią głośno i szybko poruszają się na scenie, za chwilę ich ruchy stają się powolne, wręcz ospałe. Zastosowany przez Krystiana Lupę zabieg odgrodzenia publiczności od sceny stwarza wrażenie, że widzowie podglądają zamkniętą grupę ludzi, żyjącą w innej, niż obserwatorzy, rzeczywistości. Akcja spektaklu toczy się niespiesznie. Niektóre sceny ciągną się w nieskończoność, są nudne, co potęguje wrażenie, że widz zajmuje pozycję podglądacza. Wrażenie odrębności rzeczywistości postaci i widzów zostaje delikatnie przełamane w kilku scenach w pierwszej części przedstawienia, kiedy aktorzy zwracają się bezpośrednio do widowni. Momenty te nie wydają się jednak szczególnie znaczące, dlatego trudno orzec, czemu właściwie miały służyć.
Do grupy Korbowy należy osiem osób. Akcja toczy się głównie wokół Korbowy, Bellatrix oraz Cayambe, która, jak wynika z rozmów postaci, jest adeptką stowarzyszenia Korbowy. W Macieju Korbowie i Bellatrix bohaterowie są niespełnionymi, zblazowanymi artystami, znudzonymi pospolitym życiem. Cała obsada, łącznie z mniej aktywnymi na scenie aktorami (Barbara Szotek-Stonawski czy Artur Rzegocki), stworzyła pogłębione psychologicznie postaci połączone złożonymi relacjami. Ich grę cechowała zmienność emocji: od lęku i stanów depresyjnych po ekstazę i radość. Każda postać to indywiduum, jednak ich wspólnym elementem jest chęć odnalezienia nowego, lepszego życia.

 

Spektakl podejmuje kilka tematów. Dominującym motywem jest utopijna wizja świata. Bohaterowie przez większą część przedstawienia prowadzą rozmowy o egzystencji, poczuciu znajdowania się w niebycie i chęci wyrwania się z nicości. Ich celem jest stworzenie w zniszczonym domu, w którym przebywają, utopijnego miejsca – jednak trudno jest z pewnością stwierdzić, jak powinno ono wyglądać. Z rozmów bohaterów można wywnioskować, że chodzi o poczucie przynależności do stowarzyszenia, w którym każdy z członków jest równy i gdzie można swobodnie wygłaszać swoje idee. Jednak konsekwencją koncepcji utopii jako miejsca przekraczania granic moralnych są eksperymenty seksualne podejmowane przez postaci w stanie upojenia alkoholowego. W Macieju Korbowie i Bellatrix wszyscy się wzajemnie wykorzystują – nie obowiązują żadne zasady etyczne ani moralne. Głównym obiektem dla żeńskiej części grupy jest Korbowa, który, wybierając za każdym razem inną kobietę, zaprasza ją do pokoju znajdującego się poza zasięgiem wzroku widowni. Publiczność nie widzi także seksualnych doświadczeń reszty stowarzyszenia, o których jest informowana w dialogach postaci. Scenom tym towarzyszy wyświetlony na ekranie obraz zniszczonej ściany kamienicy. Utopijna wizja członków grupy Korbowy, jak zrujnowany budynek, rozpada się i zdaje się destrukcyjnie na nich wpływać – w drugim akcie często dochodzi do sprzeczek pomiędzy bohaterami, którzy co chwila sięgają po kolejny kieliszek wódki. Dodatkowo, na ścianie wisi znak drogowy „zakaz zatrzymywania” – być może jest to sygnał ostrzegawczy, by za długo nie pozostawać w zgromadzeniu Korbowy, bo dążenie do utopii, jak okaże się w ostatnim akcie spektaklu, może zostać sprowadzone do powtarzania mało twórczych i prowadzących donikąd schematów.
Drugim wyróżniającym się tematem jest autodestrukcja. Próba stworzenia utopijnego miejsca z góry skazana jest na niepowodzenie, dlatego artyści pod wodzą Korbowy z niewytłumaczalną fascynacją spędzają czas na jałowych rozmyślaniach. Najbardziej widoczne jest to w drugim akcie, w którym postaci przez większość czasu rozmawiają, siedząc w bezruchu. Wypowiadane przez aktorów słowa pochodzą z dramatu Witkacego. Mówią między innymi o sztuce oraz zmianie, która dokonała się w ich życiu po poznaniu Korbowy. Towarzyszy temu narkotyczna, transowa muzyka, docierająca najprawdopodobniej przez ściany kamienicy. Scena przez większą część drugiego aktu pogrążona jest w półmroku. Ciągłe trwanie bohaterów w stanie melancholii pchnie w efekcie adeptkę (Joanna Żurawska-Federowicz) stowarzyszenia Korbowy do próby samobójstwa.

 

Trzeci akt Macieja Korbowy i Bellatrix burzy rzeczywistość skonstruowaną w poprzednich aktach oraz obnaża zasady funkcjonowania grupy Korbowy. Z początku bohaterowie wydają się spokojni i szczęśliwi. Jedni rozmawiają, inni czytają gazety lub zatracają się w tańcu. Wszystko zmienia się, kiedy mistrz Korbowa przyprowadza następną kandydatkę do stowarzyszenia. Można odnieść wrażenie, że wszystko, co do tej pory oglądaliśmy, było próbą teatralną, ponieważ kandydatka zostaje zapytana o znajomość teksu. Zresztą od samego początku na scenie leżał scenariusz, na pierwszej stronie którego widniał napis: „Maciej Korbowa i Bellatrix”. Jest to moment, w którym publiczność uświadamia sobie, że tematem spektaklu nie są zmagania postaci Witkiewicza, ale próba zmierzenia się aktorów z dyplomowym materiałem sprzed kilkunastu lat oraz rekonstrukcja tamtego scenicznego doświadczenia. Finałowy monolog Agnieszki Trzyny jest chyba najważniejszym momentem spektaklu. Bohaterka mówi o swoich wątpliwościach związanych z przyjściem do grupy artystów. Wspomina o strachu przed porzuceniem swojego dotychczasowego życia na rzecz nowego w stowarzyszeniu Korbowy. Mówi o poprzedzających decyzję wieloletnich wahaniach. Wydaje się, że monolog ten dotyczy nie tylko bohaterów spektaklu, ale przede wszystkim aktorów, którzy po dwudziestu dwóch latach postanowili ponownie zagrać Macieja Korbowę i Bellatrix. Aktorka mówi o własnych emocjach, które towarzyszyły jej w związku z rekonstrukcją dyplomu. Cały trzeci akt ma charakter próby czy też spotkania grupy ludzi, którzy podejmują próbę powrotu do obszaru wykreowanej na scenie przez Krystiana Lupę utopii. Znak drogowy wyświetlany na ścianie, może być także ostrzeżeniem dla aktorów – siła przyciągania Krystiana Lupy jest tak wielka, że żaden obiekt, który raz znalazł się w obrębie jego teatru, nie może się z jego wnętrza wydostać.

p i k s e l